Raport z rajdu do Lwowa (11/11)
Elżbieta Łysek i Sabrina Nowak
18.08.2000 Przy pakowaniu okazało się, że mi (Sabrina) zginęły dokumenty. Po przeszukaniu wszystkich bagaży nabraliśmy pewności, że ktoś je ukradł. Prawdopodobnie był to któryś z robotników lub dzieci kręcących się po budynku. Ksiądz nie przyjmował tego jednak do wiadomości, oskarżając mnie, że je zgubiłam. Nie chciał także informować o niczym księży, u których mieszkaliśmy, mówiąc, że to by było niewdzięczne. Wyjeżdżaliśmy w nie najweselszych humorach., które poprawiły nam się w pociągu, gdzie byliśmy świadkami pomysłowości ludzi próbujących przewozić większą ilość rzeczy niż jest to dozwolone. Naszym wagonem opiekowała się ogromna kobieta, której nikt nawet nie próbował się sprzeciwiać. Ona też pomagała ulokować przemycane rzeczy w różnych miejscach pociągu. Byliśmy świadkami również takich akcji, jak przekładanie rzeczy do sprawdzonych toreb, chowania pieniędzy w majtkach oraz papierosów w pasach obwiązanych wokół ciała. Po przyjeździe do Przemyśla poszliśmy na placki ziemniaczane oraz odprowadziliśmy Padrego, Pasłęki i Dorotę na pociąg. A my zaś czując wolność, wyruszyliśmy poznać życie nocne Przemyśla.
19.08.2000 - Pociąg Rano ruszyliśmy na dworzec. Oczywiście w pociągu nie było wagonu bagażowego, więc chłopcy wykazali się niezwykłym talentem upychając koło 20 rowerów w toalecie i na korytarzu. Dokonali tego w rekordowym czasie, ponieważ pociąg stał tylko 10 minut. Dumni z siebie pozajmowaliśmy przedziały, ale ułożenie rowerów nie spodobało się konduktorowi, który kazał nam je wprowadzić do przedziałów. Zrobiliśmy więc tak, jak nam kazał, zajmując dwa przedziały. Z czasem w pociągu robiło się coraz tłoczniej, a ludzie nie mając miejsca siedzieli na korytarzu, a nasze rowery wylegiwały się wygodnie na siedzeniach. Pociąg był spóźniony i we Wrocławiu miał stać tylko parę minut, więc przygotowaliśmy odpowiednią akcję szybkiego wyładowania rowerów. Nie mogąc się rozstać, przesiedzieliśmy jeszcze ponad godzinę pod dworcem racząc się wrocławskimi knyszami.