Przejdź do treści

Rowerowa Strona Spartan

Krym 2002

Petersburg 2001

Lwów 2000

Rzym 1999

Suwałki 1998

Bałtyk 1997

Zakopane 1996

Sposób na wakacje (1/2)

Michał



Trudno mi powiedzieć, w jaki sposób narodził się pomysł wakacji po spartańsku. Nasz opiekun - ks. Henryk - jeździ z młodzieżą na rajdy na rowerach i w góry od ponad trzydziestu lat. Najpierw podróżowali z nim rodzice niektórych z nas, a teraz kolejne pokolenie przejmuje tę tradycję.

Przygotowania do wakacyjnego rajdu na rowerach zaczynają się dość wcześnie. Nie wiem, jak było we wcześniejszych latach, lecz ostatnio reguła zaczyna być fakt, że podczas danego rajdu powstaje koncepcja na przyszły rok. Pomysł zazwyczaj pochodzi od księdza Henryka i ponieważ zawsze jest dobry, to znajduje powszechną akceptację. Dochodzi do pewnego podziału zadań: Ekspres planuje trasę przejazdu rowerami na podstawie wskazówek Padrego, Padre wyszukuje noclegi korzystając ze swoich znajomości i faktu bycia salezjaninem, szacuje koszty, ustala termin, tworzy listę chętnych i załatwia mnóstwo innych spraw organizacyjnych. Przed wyjazdem spotykamy się dwa-trzy razy u księdza, by omówić wszelkie sprawy związane z przygotowaniami, obejrzeć plan trasy i miejsca przewidywanych noclegów.

Wreszcie nadchodzi długo oczekiwany moment. Ruszamy rowerami z naszego miejsca startowego przy Kościele na Młodych Techników we Wrocławiu. Na początek mało przyjemny odcinek przebijania się przez zatłoczone centrum miasta, ale już wkrótce możemy odetchnąć na peryferiach. Na trasie zazwyczaj jedziemy rowerami "gęsiego", choć zdarza się, że na mniej uczęszczanych drogach formujemy luźny szyk dwójkowy (a nawet trójkowy czy czwórkowy). Hmm... prawidłowa odległość miedzy rowerami powinna wynosić 5 metrów, ale w naszym wypadku rząd wielkości zazwyczaj sprowadza się do centymetrów. Po prostu jadąc bliżej siebie na rowerach możemy wykorzystywać tworzące się tunele aerodynamiczne. Z drugiej strony dochodzi czasem do sporych karamboli. Tak było np. na jednym z wcześniejszych rajdów. Ekspres zatrzymał się na poboczu za potrzebą, po czym usłyszał: piiii... piiii...piiii... łup! łup! łup!... i na ziemi znalazło się kilka osób wraz z rowerami. Na szczęście jeszcze nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń w czasie podobnej stłuczki.