Przejdź do treści

Rowerowa Strona Spartan

Krym 2002

Petersburg 2001

Lwów 2000

Rzym 1999

Suwałki 1998

Bałtyk 1997

Zakopane 1996

Raport z rajdu do Petersburga (2/5)

Elżbieta Łysek i Michał



4 sierpnia, Daugai - Troki - Wilno Dzisiejszy odcinek był wyjątkowy. Najpierw jazdę uprzyjemniał nam wiatr w twarz, następnie "zabłąkane" krople deszczu, w końcu zachwyciła nas ponad trzydziestokilometrowa szutrówka, która zaczęła napawać nas obawami co do stanu dróg w kolejnych krajach. Z prawdziwą radością powitaliśmy "normalną" drogę prowadzącą do Trok - miejsca naszego postoju. Po przedarciu się przez tłumy turystów, wprowadziliśmy rowery na dziedziniec zamku i udaliśmy się zwiedzać. Część z nas, gdyż reszta siedziała na dziedzińcu i marudziła, że chce jeść. Niech żałują, gdyż nie zobaczyli wspaniałej kolekcji pieczątek o przedziwnych kształtach oraz równie interesujących fajek. Spełniły się marzenia naszych głodomorów, którym najwyraźniej nie wystarczyła strawa duchowa - zjedliśmy typowo litewskie dania, czyli chłodnik i kibinai (gorące bułeczki z miesnym nadzieniem). Niestety czekaliśmy dość długo (ale było warto!)i Padre, jak zwykle zaczął się denerwować, że nie zdążymy przed zmrokiem i zaczął marudzić. Mimo jego obaw do Wilna dojechaliśmy o przyzwoitej porze (było jeszcze jasno) i stolica Litwy wydała nam się rajem dla rowerzystów w porównaniu z innymi stolicami z powodu dobrych dróg i małego ruchu. Dodatkowo umiejętnie prowadził nas do miejsca naszego noclegu - kościoła Salezjan - pan Andrzej. Pełni energii chłopacy zaraz po przyjeździe umówili się z miejscowymi na mecz w kosza. Przyjęto nas bardzo dobrze - oszołomił nas luksus, czyli materace i aż dwa prysznice. Naprawdę to nic, że z lodowatą wodą.

5 sierpnia - WILNO Spartanie bez rowerów! Cóż za cudowne uczucie. Niestety nie zachwycił nas kościół, w którym mieliśmy poranną mszę. Bardziej przypominał basen niż świątynię. Następnie udaliśmy się na zwiedzanie miasta, czyli wieży Giedymina na Górze Zamkowej, cerkwi i kościołów (najlepiej zapamiętaliśmy gotycki kościół św. Anny oraz Ostrą Bramę) oraz katedry. Nie mogliśmy zwiedzić słynnego uniwersytetu i nasz spacer przerwał deszcz. Ale dzięki temu znaleźliśmy cukiernię z różnorakimi bułeczkami. Nie pomogły one jednak chłopakom podczas meczu (widocznie Litwini zjedli ich więcej), ale za to parówki ugotowane przez Sylwię na kolację pocieszyły ich. Od tej pory zyskała ona przezwisko Bunia, ze względu na jej talent kucharski. Pod koniec kolacji przedstawiono nam Amerykanina, który poznawał Polskę i Litwę ze względu na pochodzenie. Natomiast wieczorem wszyscy topili smutki po przegranym meczu sprawdzając jakość i smak lokalnych gatunków piwa.

6 sierpnia - WILNO O godzinie 12.00 mieliśmy mszę przy obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej, gdzie śpiewaliśmy niczym zachrypnięte słowiki. Dziś był wyjątkowo patriotyczny dzień - zwiedzaliśmy cmentarz na Rossie, gdzie pochowana jest matka Piłsudskiego oraz jego serce i gdzie rozbiegliśmy się w poszukiwaniu grobów słynnych Polaków. W drodze do kościoła św. św. Piotra i Pawła zjedliśmy nasz typowy dla tego rajdu obiad, pt. "Małysz super?" - tzn. bułka, banan, parówka. Następnym punktem programu wytyczonego przez naszego przewodnika, czyli Ekspresa, była Góra Trzykrzyska, z której rozciągała się panorama miasta. W końcu dostaliśmy czas wolny, który poświęciliśmy blinom, piwie, spacerom po wąskich uliczkach... Nasi gospodarze zorganizowali nam wieczorem dyskotekę z bardzo specyficzną muzyką. "Wytańczyliśmy się" - jak my jutro będziemy jechać?!