Raport z rajdu nad Bałtyk (2/5)
Marcin Kląskała
18 VII Aleksandrów Kujawski Ruszając z Aleksandrowa mieliśmy niestety zbyt mało czasu, aby wstąpić do Ciechocinka, gdzie koło Domu Zdrojowego zwykł polować MaxiKaz, ale za to w tym dniu zaplanowaliśmy sobie zwiedzanie Torunia. Dojechaliśmy tam drogą krajową E75, jedną z najbardziej ruchliwych w kraju, ale posiadającą eleganckie pobocze, tak że nie jechało się nią tak źle. Problemem były tylko prawdziwe tłumy "autostopowiczek" o ciemnej karnacji, które musieliśmy nieustannie wymijać. Toruń - piękne miasto, gdzie na każdym kroku przypomina się nasz wielki astronom. Najmilszym akcentem pobytu było odwiedzenie sklepu firmowego Zakładów Cukierniczych "Kopernik", gdzie można się zaopatrzyć w niezliczoną ilość rodzajów toruńskich pierników. My również nie mogliśmy stamtąd wyjechać z pustymi rękami. Z Torunia skierowaliśmy się na północ i przez Chełmżę i Stolno na sam wieczór dotarliśmy do Grudziądza. Etap liczył 95 km.
19 VII Grudziąc Rano wyruszyliśmy w dalszą drogę i drugi raz na tym rajdzie przekroczyliśmy Wisłę. Zaplanowaliśmy dojechać aż do Gdańska, ale niestety skończyło się tylko na planach. Po kolei. Jechaliśmy sobie przy ładnej pogodzie przez Bory Tucholskie, gdzie zubożyliśmy runo leśne o dobre kilka kilogramów jagód, a nasze twarze były fioletowe, jak po pobiciu. Następnie minęliśmy Skórcz i dojechaliśmy do Starogardu Gdańskiego, gdzie niestety aura pokrzyżowała nasze plany. Jeszcze przed miastem wiało tak silnie, że pedałując stało się niemal w miejscu. A w Starogardzie rozszalała się ulewa, która uniemożliwiała nam niestety dalszą jazdę. Cóż, są momenty, kiedy trzeba umieć zrezygnować. Tak więc dzień zakończył się na 70 km.
20 VII Starogard Gdański Jak to się mówi - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Z samego rana wyszliśmy sobie na spacer po starogardzkim rynku, gdzie odkryliśmy rewelacyjną lodziarnię - lody z automatu, 4 smaki mieszane w dowolnych kombinacjach po zaskakująco niskich cenach. Gdy nasza ekipa zaczęła okupację okienka, a każdy kupił co najmniej 5 lodów, to biedna sprzedawczyni musiała 3 razy dorabiać nowe wiadra z "zaprawą" lodową. A deszcze ciągle lał... Do Gdańska było ok. 50 km, a jazda w takich warunkach zbyt ryzykowna. Musieliśmy więc podjąć dramatyczną (dla nas Spartan) decyzję - dojazd do Gdańska pociągiem. Bolało nas to bardzo, ale cóż. Za to podczas przesiadki w Tczewie odkryliśmy naprawdę tani "Bar dworcowy". Gdzie za 3 złote można było zjeść dobry obiad z dwóch dań. Gorąco polecam! W Gdańsku wysiedliśmy na stacji Orunia i dojechaliśmy do miejsca naszego noclegu. Nasz bilans dnia niejednego chyba zwali z nóg - 4 (słownie: cztery) kilometry.
21 VII Gdańsk Dzisiejszy dzień, zgodnie z planem, poświęciliśmy na zwiedzanie Gdańska, który obchodził właśnie swój jubileusz tysiąclecia. Na trasie nie mogło zabraknąć Westerplatte, Bazyliki Mariackiej, Długiego Targu i Żurawia. Kolejna wskazówka dla turystów chcących tani zjeść - bar "Neptun" koło Długiego Targu (radzę unikać zupy owocowej - bywa skwaśniała). I tak zszedł nam cały dzień. Ale i w nocy rozrywek nie brakowało, gdyż plebania, w której mieszkaliśmy, była świetnie wyposażona w przedmioty kulturalnej rozrywki tzn. piłkarzyki, tenis stołowy i bilard. W ten sposób zeszła nam noc. W końcu były wakacje, nie?