Przejdź do treści

Rowerowa Strona Spartan

Krym 2002

Petersburg 2001

Lwów 2000

Rzym 1999

Suwałki 1998

Bałtyk 1997

Zakopane 1996

Raport z rajdu do Zakopanego (5/8)

Marcin Pilch



22.07.1996 (Czerwone Wierchy) Tego dnia nie spojrzeliśmy na nasze rowery. W planie była piesza wycieczka po Tatrach. Po krótkiej konsultacji z szefem wybraliśmy szlak prowadzący przez Czerwone Wierchy-najpiękniejszy fragment Tatr Zachodnich. Pojechaliśmy do Zakopanego. Tam zjedliśmy ciepły posiłek w barze mlecznym. Ruszyliśmy w góry. Pogoda tego dnia była piękna, wprost idealna na spacer po Tatrach.Przeszliśmy przez Kuźnice.Zatrzymaliśmy się w schronisku Kalatówki. Następnie Doliną Kondratową wspieliśmy się na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Podejście jest stosunkowo łagodne i przyjemne. Po obu stronach ścieżki rośnie kosodrzewina. Z grzbietu widać jak na dłoni całą dolinę. Okazało się, że szczyty Czerwonych Wierchów pokryte są śniegiem. Po białym puchu wspięliśmy się na Kopę Kondracką (2005m n.p.m.). Z niej widok jest dużo lepszy. Widać było panoramę Tatr Zachodnich. Szczyty pokrywał śnieg, od którego odbijały się promienie słoneczne. Podmuchy wiatru były chłodne, mało przyjemne. Otworzyliśmy plecaki i wyciągnęliśmy cieplejsze okrycia. Warto było je wnosić na szczyt. Po odpoczynku na szczycie zeszliśmy do Przełęczy Małołąckiej, z której czekało wejście na Małołączniak (2096m). Cały czas stąpamy po śniegu. Fajnie jest nacieszyć się śniegiem w lipcu. Potem przeszliśmy przez Przełęcz Litworową i wdrapaliśmy się na Krzesanicę (2122m n.p.m.). Na Krzesanicy mieliśmy kolejny postój i sesję zdjęciową. Potem pokonaliśmy jeszcze kilka mniejszych szczytów i zeszliśmy czerwonym szlakiem do Doliny Kościeliskiej, skąd busami wróciliśmy do Witowa. Wieczorem poszliśmy znowu do karczmy. Tym razem emocje sportowe spadły na drugi plan, chociaż dowiedzieliśmy się o nowych sukcesach rodaków. Była akurat niedziela - dzień odpustu. Do karczmy przybyli odświętnie ubrani górale. Stawili się także góralscy grajkowie w ludowych strojach. Jednym słowem załapaliśmy się na prawdziwa tradycyjna góralską "dyskotekę". Początkowo bawiliśmy się po swojemu w zamkniętym gronie. Jednak później tubylcy zainteresowali się nami i uczyli nas swoich tańców. Potem cała gromadka wymieszała się i wspólnie szalała na parkiecie. Było przy tym dużo radości. Wszyscy byli zadowoleni. Żal było opuszczać to gościnne i przyjazne miejsce. Jednak wiedzieliśmy, że następnego dnia czeka nas kolejny etap naszej podróży, więc trzeba było chociaż trochę wypocząć.

23.07.1996 (Witów - Polana) Następnego dnia wyjechaliśmy z Witowa. Przejeżdżając przez Czarny Dunajec i Jabłonkę dotarliśmy do Polany - miejscowości położonej w pobliżu Babiej Góry. Tam gospodarze ugościli nas smacznym obiadem. Spotkałem w tym miejscu kolegę z klasy, który spędzał wakacje u dziadka. To nieoczekiwane spotkanie bardzo mnie ucieszyło. Przez długi czas spacerowaliśmy w pobliżu i rozmawialiśmy. Resztę dnia spędziliśmy na towarzyskich rozmowach i wypoczywaliśmy. Wieczorem przygotowaliśmy sobie posłania na stercie siana i zasnęliśmy.