Przejdź do treści

Rowerowa Strona Spartan

Krym 2002

Petersburg 2001

Lwów 2000

Rzym 1999

Suwałki 1998

Bałtyk 1997

Zakopane 1996

Raport z rajdu do Lwowa (7/11)

Elżbieta Łysek i Sabrina Nowak



07.08.2000 Bratysława - Dunajska Streda - Komarno (112,9 km.) Rano chłopcy pojechali naprawiać rowery i wyruszyliśmy dopiero o 12.30. Było bardzo gorąco, a że humor nam dopisywał, polewaliśmy się nawzajem wodą z bidonów. Chłopcy odkryli, że to dobry sposób aby zmusić nas do szybkiej jazdy pod górkę. Dojechaliśmy do przygranicznego Komarna, w którym musieliśmy znaleźć nocleg. Ksiądz wyruszył samochodem na poszukiwania, a my czekaliśmy ponad dwie godziny na stacji benzynowej. Byliśmy głodni, więc zajrzeliśmy do pobliskiej knajpki, gdzie mieliśmy ochotę coś zamówić, jednak baliśmy się, że ksiądz może w każdej chwili przyjechać. Głód zwyciężył - zamówiliśmy jedzenie - mając nadzieję, że skoro nie było go tak długo, to można zaryzykować. Mieliśmy pecha, gdyż zjawił się Padre. Wszyscy ruszyli za nim na miejsce noclegu, a my wymyślaliśmy wymówki, które usprawiedliwiałyby naszą zwłokę. Nigdy byśmy nie przypuścili, że nasze niewinne kłamstwo okaże się prawdą. Ja - Sabrina - złapałam gumę. Ugościł nas bardzo sympatyczny młody ksiądz odstępując nam swoje mieszkanie. Grał na gitarze i śpiewał z nami, pewnie przeciągnęło by się to do późnej nocy, ale Padre kazał nam iść spać.

08.08.2000 Komarno - Budapeszt (130,3 km.) Rano zwiedziliśmy miejscowy kościół, którym opiekował się nasz ksiądz gospodarz, oraz rynek. Ruszyliśmy do granicy. Po pewnym czasie podzieliliśmy się na dwie grupy - tą, która chciała od razu jechać do Budapesztu oraz drugą, która chciała po drodze zwiedzić Esztergom. Pierwsza grupa dotarła do stolicy Węgier drogą, na której obowiązywał zakaz jazdy rowerem. Dotarła dosyć wcześnie, ale trzeba było czekać na Dorotę, której zerwał się łańcuch. Problem był też ze znalezieniem Salezjan, ponieważ Intencja prowadziła grupę i nie dała sobie nic wytłumaczyć oraz zawładnęła mapą, którą trzeba było jej wyrywać prawie siłą. Kiedy wreszcie dotarła na miejsce, w domu było ciemno i głucho. Objeżdżaliśmy ośrodek kilka razy, zanim udało się znaleźć wejście. Lechu musiał skakać przez płot, aby zawiadomić o naszym przybyciu. Natomiast druga grupa zwiedziła największą bazylikę na Węgrzech i przejechała pod słynnym zamkiem w Wyszehradzie. Byliśmy niesamowicie głodni i chcieliśmy coś zjeść, ale ku naszej rozpaczy nie było gdzie Zrozpaczony Mateks stwierdził, że: "powietrze słabo smakuje". Dochowując tradycji, zrobiliśmy sobie zdjęcia pod tablicą miasta. Przez półtorej godziny błądziliśmy po Budapeszcie. Wieczorem ksiądz poczęstował nas (tych, którzy skończyli 18 lat) koniakiem, który otrzymał w prezencie. Później pod domem nastąpiła degustacja słynnego tokaju, a wieczór umilały nam prześliczne kociątka.

09.08.2000 - Budapeszt Rano, korzystając z możliwości, zrobiliśmy pranie. Później udaliśmy się do miasta, po drodze wcinając langosze. Zobaczyliśmy parlament, plac Bema oraz most z lwami, na których robili sobie zdjęcia bohaterowie z "CK dezerterzy". Ekspres cały dzień szukał tych lwów, aby sobie zrobić analogiczne zdjęcie, niestety kiedy je znaleźliśmy, było już za ciemno. Obiad - węgierską kiełbasę z frytkami - zjedliśmy na skwerku pod drzewem, a później udaliśmy się na zwiedzanie zamku królewskiego. Kilka osób chciało pójść na wzgórze Gelerta, ale Intencja chcąc już wrócić do domu oskarżyła nas o niesolidarność. Padre udawał jakby tocząca się dyskusja kompletnie go nie obchodziła. Dla świętego spokoju zrezygnowaliśmy z dalszego zwiedzania. Kiedy wracaliśmy metrem, do Jacka uśmiechał się zachęcająco jeden pan. Wyglądało na to, że chce go poderwać. Po pełnym wrażeń dniu usiedliśmy za domem, aby napić się piwa. Chociaż większość już dawno skończyła 18 lat, nadal ukrywamy przed Padrem nasze wieczorne degustacje, więc kiedy nagle wpadł Heniu, wszyscy poczuli się nieswojo, a on rozbawiony przyszedł podzielić się z nami wiadomością, że stał się cud i że parówki spadają z nieba. Osłupieni nie wiedzieliśmy zupełnie o co chodzi. Wytłumaczył nam, że wyszedł, gdyż chciało mu się pić i natknął się na otwartą butelkę piwa. Okazało się, że było to piwo Mateksa.